Aktualności
Recenzenci o „Śniegu”
22/03/2021
Śnieg Stanisława Przybyszewskiego w reżyserii Anny Gryszkówny w ocenie recenzentów i teatralnych blogerów:
„[Anna Gryszkówna] Potrafiła nie tylko z dużą wrażliwością i konsekwencją oddać ducha samego dramatu, jednocześnie poprzez właściwe skróty odmładzając tekst na poziomie języka, ale przede wszystkim odpowiedzieć sobie samej na zasadnicze i kluczowe pytania dotyczące sensu pojawienia się dzisiaj na scenie dzieła z 1903 roku i kierunku, w jakim jako realizatorka chciałaby ze swoimi współpracownikami podążyć. Gryszkówna nie boi się pójść w stronę wyrazistego eksponowania psychologii postaci, niejednoznacznej i mieniącej się nastrojami jak u najsłynniejszych dramaturgów skandynawskich. Szuka subtelności, które głęboko wnikają w strukturę spektaklu, ale nie powodują, że konflikty czy wzruszenia stają się jednowymiarowe, a emocje niejasne czy pozbawione wyrazistości. W efekcie udanie modyfikuje zastosowaną przez samego Przybyszewskiego konwencję teatralno-dramatycznego psychologizmu, dzisiaj już będącą w zdecydowanym odwrocie.
To wszystko zaowocowało przedstawieniem spójnym i wartkim narracyjnie, wielorakim w nastrojach, pozbawionym dosłowności i statyczności (nawet chwile milczenia wypełnia przepełniona smutkiem, melancholijna, muzyka Michała Lamży), a w tekście wszystkich młodopolskich manieryzmów i anachronizmów, do tego ciekawie, ale i precyzyjnie, zakomponowanym przestrzennie (wysmakowana scenografia w różnych odcieniach bieli Martyny Kander, równie złowroga, co pociągająca), próbującym elementami symboliczno-metafizycznymi wydostać się, tu akurat z różnym skutkiem, poza dramatyczny schematyzm i dającym szansę aktorom, dzięki wychodzeniu poza uczuciowy chłód, na subtelne zagranie całkiem wyraziście poprowadzonych i zindywidualizowanych postaci. Dlatego ogląda się ten spektakl nie bez satysfakcji, bo jest bardzo solidnie wymyślony, przepracowany i skonstruowany, dobrze buduje aurę siły wszystkich uczuć i namiętności, które podszyte są jednak cały czas jakimś trudnym do nazwania metafizycznym lękiem i rosnącym niepokojem, w finale prowadzącym do tragedii. […] … opowieść Przybyszewskiego, skrojona przez Gryszkównę, jest przepełnionym emocjonalną prawdą seansem o naturze miłości, poświęceniu dla niej i o uczuciach, które nie mają możliwości pełnego i absolutnego spełnienia” – ocenia Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Wszystkich. Czytaj więcej →
„Anna Gryszkówna z literaturą modernistyczną spotyka się nie po raz pierwszy. W 2018 wyreżyserowała dla Teatru Dramatycznego w Warszawie Mężczyznę Zapolskiej. Tamten spektakl brzmi bardzo wyraziście w warstwie wizualnej Śniegu w Narodowym (scenografia Martyna Kander) – podobnie jak w Mężczyźnie parawany dzielą tu przestrzeń, a projekcje na nich żeńskich postaci ze sztuki są identycznym zabiegiem (wideo Jagoda Chalcińska). To nawiązanie zapisuję na plus, bo własny styl reżysera daje widzowi poczucie, że bierze udział w rozmowie, która zaczęła się już wcześniej”.
„… jeśli ktoś się zastanawiał po co pojawia się duch siostry Bronki (Marta Wągrocka), która jako dziecko utopiła się w jeziorze, dlaczego postać widma-śmierci po prostu nie została wykreślona przez reżysera w naszych racjonalistycznych czasach, może sobie w tym momencie odpowiedzieć, że zamiana piastunki na utopioną siostrę ma jeszcze jedną zaletę – łączy tę realizację z żywiołem wody, który jest dla akcji kluczowy. […] Zamiana żywiołów, tak jak wcześniej rodzajów energii bohaterów, zmienia całkowicie wymowę sztuki. Zamiast ognia w kominku jako symbolu „domowego ciepełka”, mamy na scenie efektowną misę ze stojącą wodą, która jest przeciwstawiona prawdziwej wodzie zimowego jeziora do którego zmierzają w końcowej scenie Bronka i Kaziu. Inscenizacja nie przesądza czy się rzeczywiście topią. Może ich odejście w stronę jeziora oznacza uwolnienie ze świata pozorów, odrzucenie «marności nad marnościami», nowy początek, a nie śmierć. Spójność tej koncepcji jest godna podziwu, bo reżyserka uzyskała ją nie poprzez dopisanie nowego tekstu, ale tylko poprzez grę aktorów i miskę z wodą zamiast kominka” – recenzuje Jagoda Hernik Spalińska w portalu Teatrologia.info. Czytaj więcej →
„…mamy do czynienia z krzywdą prostodusznej Bronki. Jej twarz wyświetlana na okiennych szybach (świetne wizualizacje Jagody Chalcińskiej) patrzy na nas nieustannie niczym wyrzut sumienia. Ale ta krzywda jest, zgodnie z logiką Przybyszewskiego, skutkiem nie tyle złych cech mężczyzny, co fatalnego, nieuchronnego zrządzenia losu. Na ile człowiek jest panem swojego losu? Co to jest tak naprawdę miłość? Skąd pojawia się tęsknota za tęsknotą? Brak jasnych odpowiedzi tylko wzmaga niepokój. Rzecz cała odarta jest całkiem z kontekstów społecznych, uwarunkowań obyczajowych, konwenansów. To czysta gra emocji. Opowieść o tym, jak bardzo uczucia mogą się rozmijać. Gryszkówna nadała tej historii dodatkowe tło. Błąka się w tym tle utopiona siostra Bronki, w tekście dramatu tylko wspominana. W finale wkracza wręcz do świata żywych przemawiając słowami starej piastunki Makryny. Staje się zarazem, w partiach śpiewanych, kimś w rodzaju pradawnego, niszczącego bóstwa czy demona. […] Oczywiście pozostało wrażenie pewnej manieryczności języka Przybyszewskiego. […] Wielu kwestii słuchamy jednak z zaciekawieniem, zwłaszcza że zostały potoczyście zagrane. Wielka w tym również zasługa scenografki Martyny Kander, a przede wszystkim znakomitej muzyki Michała Lamży. Raz komentuje swoimi stylizacjami akcję, ale kiedy indziej pochłania współczesnymi aranżacjami scenę oferując nam ekspresyjną grozę” – pisze Piotr Zaremba w Polska Times. Czytaj więcej →
„To ładny spektakl. Z pięknym światłem, muzyką, scenografią, kostiumami i – dobrym aktorstwem" – stwierdza Rafał Turowski na swoim blogu rafal.turow.ski. Czytaj więcej →
O kreacjach aktorskich:
„Dominiak Kluźniak, jak zawsze z dużą dozą naturalności i spontaniczności, ale i narastającą neurotycznością przynależną obawom, przeczuciom i bolesnym wspomnieniom Bronki, prowadzi postać, która z lekkomyślnego, prostodusznego i mogącego drażnić dziewczęcia staje się kobietą wewnętrznie rozdartą, ale świadomą swoich ograniczeń i słabości. Jej miłość do męża wydaje się być nieogarniona, dlatego tak wielkie wrażenie robi klęska jaką ponosi. Bardzo dobrym partnerem jest Oskar Hamerski; w roli Tadeusza, dla którego Bronka jest jedynie «śniegiem co tuli biedną ziemię i rozgrzewa», umiejętnie wychodzi poza potoki słów, by w końcu z nieco nadekspresyjnej jowialności, skrywającej tak naprawdę nudę i zmęczenie, przejść na pozycje człowieka poddającego się refleksji i pozornie tylko nieczułego wobec Ewy, swojej niegdyś wielkiej miłości, a szkolnej przyjaciółki Bronki. Patrycja Soliman jest w tej roli dość chłodna, stonowana i zimna, ale w jej pięknie eksponowanej kobiecości tli się tęsknota kusicielki i silne pragnienie osiągnięcia pełnego spełnienia i jedności w relacji z ukochanym” (Wiesław Kowalski, Teatr dla Wszystkich. Czytaj więcej →).
„…dwa bóstwa, Tadeusz i Ewa, kontra dwie szare myszki, Bronka i Kaziu. Dzieje się tak głównie z powodu gry Dominiki Kluźniak. Jej energia, i to wcale nie udawana, tylko właśnie bardzo dobrze zagrana, jakaś niezwykła żywość, wielowymiarowość osobowości eksplodującej chwilami jak szampan z butelki, sprawia, że snująca się po scenie Ewa, mimo swej autentycznie wybitnej urody, monumentalnego ciała bogini i realnego piękna, które roztacza, jakoś przy Bronce znika. To intensywne życie, ta „tęsknota”, do której tak tęsknił Tadeusz («tęsknię za tęsknotą»), jest w Bronce – takiej, jak gra ją Kluźniak. A z kolei mężczyzna, który budzi jakieś emocje, zaciekawia i pociąga, to Kaziu w wykonaniu Simona. I teraz są dwa wyjścia: albo Anna Gryszkówna nie doceniła Dominiki Kluźniak i ta rozwaliła koncepcję reżysera, a reszta aktorów poszła instynktownie za nią, albo odwrotnie: Gryszkówna specjalnie zrobiła taką obsadę, by tej historii nadać zupełnie inny wymiar. I wtedy, przyznaję, byłoby to mistrzostwo” (Jagoda Hernik Spalińska, Teatrologia.info. Czytaj więcej →).
„W historię Tadeusza (Oskar Hamerski) rozdartego między kochającą go żoną Bronką (Dominka Kluźniak) i wracającą kobietą fatalną, nęcącą Ewą (Patrycja Soliman) silnie wkracza siostra Bronki, która przed laty utonęła, a teraz pojawia się jako zjawa (Marta Wągrocka). Jej postać została połączona z postacią starej niani Makryny – dość na tym, że obie są zapowiedzią niechybnej katastrofy, łagodzonej melancholijnymi dźwiękami muzyki. Od początku krąży między bohaterami śmierć. Ważną rolę gra też kochający Bronkę Kazimierz (Henryk Simon), neurotyczny brat Tadeusza. Próbuje ją ocalić, nawet wyznaje miłość, ale bez nadziei na wzajemność. To bodaj najlepiej napisana postać, która demonstruje typowo modernistyczny spleen a jednocześnie nie kryje swego zauroczenia szwagierką. Tak więc wszyscy kochają, ale ich wybory się mijają…najsilniej zaznaczyła swoją obecność Bronka Dominiki Kluźniak, rozedrgana, zmienna w nastrojach, gwałtowna i spokojna, wnosząca do akcji niepokój” (Tomasz Miłkowski, AICT Polska. Czytaj więcej→).